Jakiś czas temu pisaliśmy o tym, z jakimi kosztami należy się liczyć kierując do sądu sprawę o unieważnienie kredytu frankowego. Kontynuując powyższą tematyką dzisiaj przeanalizujemy na co należy zwracać uwagę, a czego unikać korzystając z usług kancelarii oferujących rozliczenie prowizyjne na zasadzie success fee (premii za sukces).

Większość frankowiczów przed podjęciem niezwykle istotnej decyzji, jaką jest powierzenie swojej sprawy profesjonalnemu pełnomocnikowi sprawdza, jak kształtują się rynkowe stawki za prowadzenie tego typu spraw i porównuje oferty. Częstym kryterium przy wyborze konkretnej kancelarii jest niski koszt opłat wstępnych połączony z systemem prowizyjnym, gdzie zasadnicza część wynagrodzenia należnego pełnomocnikowi uzależniona jest od tego, czy uda mu się doprowadzić do wygranej. Na pozór takie rozwiązanie wydaje się być niemal idealne: z jednej strony kredytobiorca ponosi na samym początku stosunkowo niewielkie koszty i opłaty, z drugiej system premiowy wydaje się dosyć efektywnie motywować zatrudnionego przez frankowicza pełnomocnika do tego, aby dołożył wszelkich starań i sprawę wygrał. Czy jednak takie rozwiązanie rzeczywiście pozbawione jest wad?

Co kryje się za success fee?

Success fee (premia za sukces), to rozwiązanie dosyć często stosowane przy rozliczeniach pomiędzy kancelariami i jej klientami. Należy jedna zwrócić uwagę, że nie w każdej sprawie łatwo jest określić czym jest sukces oraz w jaki sposób ustalana będzie należna pełnomocnikowi prowizja. Przy prostych sprawach o zapłatę zwykle można ją ustalić w stosunkowo łatwy sposób – jako procent zasądzonej na rzecz klienta kwoty, której ten będzie mógł następnie domagać się od strony przegranej, a w razie, gdy zajdzie taka konieczność, jest w stanie wyegzekwować ją za pośrednictwem komornika.

W tym miejscu uwidacznia się pierwszy mankament success fee w przypadku kredytów frankowych. Zwykle bowiem trudno jest określić relację pomiędzy sukcesem (najczęściej unieważnieniem umowy kredytowej lub jego „odfrankowieniem”), a wysokością przysługującej pełnomocnikowi premii.

Frankowiczu zachowaj ostrożność!

Porównując dostępne na rynku usług prawnych oferty należy zwrócić uwagę na to, co dokładnie stanowi podstawę do ustalania premii za sukces.

Szczególną ostrożność należy zachować w przypadku, gdy podstawą do jej obliczenia stanowi kwota kapitału wypłaconego przez bank. Wówczas bowiem nawet pozornie niska prowizja może potencjalnie wiązać się z koniecznością zapłaty niezwykle wygórowanego wynagrodzenia. Tytułem przykładu: wynagrodzenie za sukces na poziomie 10% od wygranej, w przypadku kredytu na kwotę 400 000 zł wyniesie 40 000 zł (!).

Kolejnym dosyć popularnym modelem określania wygranej jest jej odniesienie do kwoty stanowiącej różnicę pomiędzy tym co frankowicz musiałby zapłacić realizując zawartą umowę kredytową do końca okresu jej obowiązywania, a tym co zaoszczędził dzięki jej unieważnieniu lub „odfrankowaniu”. Również i przy takim sposobie rozliczenia należy zachować pewną dozę rozwagi, gdyż kwota prowizji jest w takich przypadkach zwykle znacząco wyższa i może sięgać nawet kilkudziesięciu procent, a w efekcie może przewyższać wysokość wynagrodzenia, jakie kredytobiorca musiałby zapłacić, rozliczając się w oparciu o standardowy sposób rozliczeń, tj. z góry określoną kwotę za prowadzenie jego sprawy.

Wygrana frankowiczów a zwrot nadpłaconych rat-kapitałowych

W tym miejscu poruszyć również należy bardzo istotną kwestię pozyskania przez kredytobiorcę środków na pokrycie success fee należnego pełnomocnikowi po zakończeniu sprawy. Wbrew pozorom nie jest bowiem tak, że jego wygrana w sądzie będzie zawsze równoznaczna z otrzymaniem ze strony banku jakichkolwiek należności. Dotyczy to w szczególności tych kredytów, które nawet przy założeniu, że sprawę wygrano, nie zostały jeszcze spłacone.

W przypadku unieważnienia umowy kredytobiorca nie tylko nie uzyska od banku jakichkolwiek środków, ale i również zmuszony będzie do rozliczenia z bankiem różnicy pomiędzy kwotą kapitału jaka została mu wypłacona, a tym co do tej pory wpłacił na jego rzecz. W połączeniu z wynagrodzeniem prowizyjnym, w krótkim okresie po zakończeniu sprawy frankowicz może więc być zmuszony do pozyskania znacznych środków niezbędnych do rozliczenia nie tylko z bankiem, ale i pełnomocnikiem, który prowadził jego sprawę.

W razie „odfrankowienia” kwoty kredytu należy liczyć się z kolei z tym, iż w pierwszej kolejności bank będzie zabiegał o zaliczenie wszelkich ew. nadpłat, jakie do tej pory powstały, na poczet przyszłych jeszcze niewymagalnych rat kapitałowo-odsetkowych. Również i w tej sytuacji wysoce prawdopodobnym jest, że poza zwrotem kosztów postępowania, frankowicz nie uzyska dodatkowych środków pieniężnych pozwalających mu na pełne rozliczenie premii należnej jego pełnomocnikowi w związku z wygraną.

Mając na uwadze powyższe należy dokładnie przekalkulować wady i zalety rozliczenia w systemie tradycyjnym (gdzie kwota wynagrodzenia ustalana jest z góry), a systemem prowizyjnym, w którym z jednej strony konieczność zapłaty wynagrodzenia za prowadzenie sprawy zostaje przesunięta w czasie, z drugiej strony może się to wiązać z koniecznością wyasygnowania przez klienta po zakończeniu sprawy znacznej ilości środków na rozliczenie zarówno z bankiem, jak i pełnomocnikiem. Dopiero po rozważeniu plusów i minusów każdego z rozwiązań, frankowicz będzie miał możliwość dokonania jak najbardziej korzystnego wyboru.

Na koniec mała dygresja. Apelujemy o dużą roztropność w przypadku wyboru oferty, w której wysokość wynagrodzenia – tak standardowego, jak i prowizyjnego, jest niespotykanie niska i znacząco odbiega od pozostałych ofert dostępnych na rynku. W pierwszej kolejności należy zweryfikować, czy Twoja sprawa będzie prowadzona przez kancelarię prawną oraz przez profesjonalnego pełnomocnika (radcę prawnego, adwokata). Ustal również jakie są dokładne zasady współpracy oraz czy w toku prowadzenia postępowania mogą pojawić się dodatkowe koszty (inne niż koszty sądowe). Zastanów się również, co może być przyczyną wprowadzenia tak atrakcyjnej oferty. Być może wynika to bowiem z przyjętego przez oferenta modelu biznesowego, skupiającego się na pozyskaniu jak największej ilości klientów i prowadzeniu setek, o ile nie tysięcy spraw frankowych. Należy wówczas zadać sobie pytanie – czy jesteśmy w stanie zaufać firmie, w której nasza sprawa będzie jedną z wielu, gdzie siłą rzeczy prawnik prowadzący daną sprawę nie będzie w stanie poświęcić jej tyle czasu, ile kancelarie działające w oparciu o odmienny model działania, w którym nacisk położony jest na indywidualne podejście do każdego klienta i jego sprawy.

Jeśli masz wątpliwości co do treści swojej umowy lub rozważasz pozwanie banku skontaktuj się z nami, aby dowiedzieć się, jakie masz opcje.
Niniejszy wpis ma charakter jedynie informacyjny i nie stanowi porady prawnej.