W kontekście sporów frankowiczów z bankami utrzymuje się przekonanie, że choć rozstrzygnięcia korzystne dla kredytobiorców zapadają w przytłaczającej większości spraw, to jednak czas oczekiwania na sądowe unieważnienie wadliwej umowy kredytu potrafi znacząco się wydłużyć. Do zapadnięcia wyroku w I instancji mija 1 rok, a czasem 2 lata, następnie bank składa apelację – i tak prawomocne unieważnienie umowy następuje dopiero po 2, 3 a czasem 4 latach od wytoczenia powództwa przez kredytobiorcę.

Tak jednak być nie musi. Już teraz można zaobserwować sprzyjający trend w kierunku skrócenia czasu oczekiwania na wyrok w sprawie przeciwko bankom. Sądy coraz częściej pomijają zmierzające jedynie do wydłużenia postępowania wnioski dowodowe pozwanych banków, dodatkowo dysponują wypracowaną w toku długoletniej już praktyki metodyką działania, pozwalającą znacząco przyśpieszyć rozpoznanie podobnych do siebie – bądź co bądź – spraw. Dziś już powszechnie uwzględniane są chociażby wnioski o zawieszenie spłaty rat frankowego kredytu na czas zakończenia sprawy, co może znacząco odciążyć budżet kredytobiorcy, nawet gdy postępowanie w sądzie się przedłuża.

Wydaje się, że i banki przyjmują coraz bardziej racjonalną, a przy tym korzystniejszą dla kredytobiorców strategię procesową. Coraz częściej odstępują bowiem od składania apelacji, których jedynym skutkiem, obok wydłużenia postępowania, jest zazwyczaj konieczność poniesienia przez banki dalszych (wysokich) kosztów postępowania.

W jednej z prowadzonych przez nas przeciwko mBank S.A., spraw, w której pozew wniesiono 9 lutego 2024 r., Sąd Okręgowy w Krakowie:

  • już 14 lutego 2024 r. zawiesił spłaty rat kredytu frankowego na czas trwania procesu;
  • 12 sierpnia 2024 r. zapadł w sprawie wyrok, w którym SO:
    • ustalił nieważność umowy kredytu;
    • zasądził na rzecz frankowicza kwoty zapłacone ponad wypłacony przez mBank kapitał (Sąd uwzględnił złożone przez Kredytobiorcę oświadczenie o potrąceniu).

Ponieważ mBank wniósł w toku postępowania powództwo wzajemne, Sąd dokonał już całościowego rozliczenia roszczeń stron w związku z nieważnością umowy kredytu w jednym postępowaniu – nie była zatem konieczna obrona przed powództwem banku, która, choć zazwyczaj bardzo skuteczna, z pewnością generuje dodatkowy stres po stronie kredytobiorcy.

Tak więc już po 5 dniach od wytoczenia powództwa udało się uzyskać dla naszego Klienta zawieszenie spłaty rat, a po kolejnych 6 miesiącach zapadł korzystny dla kredytobiorcy wyrok. Dwa miesiące później wyrok stał się prawomocny i po sądowym stwierdzeniu tej okoliczności wyrok – opatrzony klauzulą prawomocności, posłużył do wykreślenia hipoteki ustanowionej na rzecz banku.

Po kłopotliwym kredycie, w ciągu niecałego roku, nie pozostał zatem niemal żaden ślad!

Warto mieć jednak na uwadze, że tego typu sytuacje wciąż stanowią niestety rzadkość.

Powyższe dowodzi jednak tego, że długotrwałe postępowania wcale nie jest koniecznością. Należy spodziewać się, że w ślad za mBankiem, coraz częściej odstępującym od składania apelacji, pójdą w końcu i inne banki, póki co w dalszym ciągu nastawione na nakłanianie frankowiczów do zawierania ugód – w zdecydowanej większości przypadków znacznie mniej opłacalnych w stosunku do sądowego unieważnienia umowy kredytu we frankach.

Ministerstwo Sprawiedliwości wciąż jeszcze nie udostępniło projektu z dawna wyczekiwanej ustawy frankowej, mającej znacząco usprawnić rozpoznawanie spraw o kredyty indeksowane lub denominowane do CHF. Choć pokazane przez Ministerstwo założenia co do ustawy frankowej spotykają się z rozbieżnymi ocenami wśród prawników, należy się spodziewać, że będzie ona miała pozytywny wpływ na tempo rozstrzygania spraw poprzez m.in. ograniczenie w sprawach frankowych niezbędnych formalności procesowych.