Liczba spraw frankowych kierowanych do sądów nieustannie rośnie i kolejne osoby mogą pochwalić się już swoimi wygranymi. Dzięki temu możemy, zarówno na gruncie spraw prowadzonych przez naszą Kancelarię, jak i tych już zakończonych wyrokiem i opublikowanych m.in. na portalu orzeczeń sądów powszechnych, zaobserwować pewne tendencje oraz strategię procesową najczęściej stosowaną przez banki, a następnie wyciągnąć z niej wnioski na przyszłość. Pozwala to nie tylko na zwiększenie szans wygranej w prowadzonych już sporach, ale może też przyczynić się do ich usprawnienia i szybszego rozpoznania przez sądy.
Obecnie prowadzimy sprawy przeciwko zdecydowanej większości banków, które statystycznie zawierały najwięcej umów waloryzowanych kursem CHF (indeksowanych i denominowanych), tj. m.in. przeciwko: mBank, BOŚ, Raiffeisen, PKO BP, Pekao, Santander, Millennium Bank, Deutsche Bank, BPH, BNP Paribas Bank Polska. Z naszych obserwacji wynika, że wbrew przewidywaniom niektórych dziennikarzy czy też osób obserwujących sytuację frankowiczów, banki co do zasady nie zmierzają do zawierania ugód z kredytobiorcami (są rzecz jasna wyjątki), pomimo iż przegrywają obecnie większość takich spraw. Można przypuszczać, że liczą oni jeszcze na zmianę linii orzeczniczej (co w naszej ocenie jest mało prawdopodobne), ingerencję ustawodawcy lub po prostu na to, że część frankowiczów nadal będzie terminowo regulować swoje zobowiązanie i nie zdecyduje się na pozwanie banku.
W zakresie prezentowanej przez banki w toku postępowania argumentacji można napotkać pewne powtarzalne i wspólne dla wielu spraw argumenty, mające rzekomo przemawiać za bezzasadnością powództwa. Poniżej przedstawiamy niektóre z nich.
Argumentacja banków w sprawach frankowych
Banki przede wszystkim wskazują na to, że w ich ocenie zawieranie umów kredytowych waloryzowanych kursem CHF (denominowanych lub indeksowanych do franka szwajcarskiego) było w pełni dozwolone zgodnie z obowiązującymi w czasie ich podpisywania przepisami prawa. Pełnomocnicy banków starają się przekonać sądy, że nawet gdyby przyjąć, że umowa zawierała klauzule niedozwolone (abuzywne), to i tak tzw. ustawa antyspreadowa z 2011 r. usankcjonowała zaistniały stan rzeczy. O tym, że jest to stanowisko niesłuszne, pisaliśmy już na naszym blogu.
W swych odpowiedziach na pozew banki starają się podważyć również sam fakt stosowania we wzorcach umownych klauzul niedozwolonych, jak i to, że umowa kredytowa była nieważna. Na uzasadnienie swoich twierdzeń przytaczają zwykle nieaktualne już orzecznictwo lub jak to ma często miejsce w przypadku znanego już wszystkim wyroku TSUE z października 2019 r. – dokonują jego błędnej interpretacji bądź nadinterpretują zawarte w uzasadnieniu danego orzeczenia tezy.
Frankowicz to nie konsument
Poza argumentacją prawną, banki starają się również wykazywać, że np. frankowicze nie byli konsumentami, ponieważ w mieszkaniu lub domu, którego dotyczyła umowa, zarejestrowana została działalność (jeśli prowadzą jednoosobową działalność gospodarczą). Z naszego doświadczenia wynika, że żaden sąd na chwilę obecną nie przychylił się do tych twierdzeń. Umowy zawierane przez frankowiczów miały na celu sfinalizowanie budowy, remontu lub zakupu mieszkania/domu na potrzeby osobiste frankowiczów. W żadnej z analizowanych przez nas umów nie zawarto postanowień sugerujących, że umowy te zawarto w ramach prowadzonej przez frankowiczów działalności gospodarczej (nawet jeśli w późniejszym okresie zarejestrowali oni pod tym adresem swoją działalność).
Frankowicz wiedział, co robi, podpisując umowę
Spora część argumentacji banków opiera się także na próbie przekonania sądu, że frankowicz od początku był nie tylko należycie poinformowany o ryzyku kursowym, lecz świadomie wybrał ten sposób kredytowania nieruchomości, czego dowodem ma być m.in. złożony przez niego wniosek kredytowy, wskazujący CHF jako walutę kredytu. Oczywiście ten sposób rozumowania jest błędny co najmniej z dwóch powodów.
Po pierwsze frankowicze chcąc uzyskać kredyt w niezbędnej im wysokości nie mieli zwykle innego wyjścia – niejednokrotnie bank wprost wskazywał, iż ich zdolność kredytowa w przypadku kredytu złotowego jest niewystarczająca do otrzymania pozytywnej decyzji kredytowej i jeżeli taki kredyt chcą rzeczywiście uzyskać, muszą skorzystać z wskazanej przez bank oferty na kredyt waloryzowany (indeksowany lub denominowany) kursem CHF.
Po drugie nie można czynić takiego zarzutu w sytuacji, w której zdecydowana większość banków nie informowała należycie swoich klientów o istniejącym ryzyku walutowym, co nie tylko podważa zaufanie do banku jako instytucji finansowej, ale często naruszało również obowiązujące w chwili zawierania umowy kredytowej Rekomendacje S (zbiór zasad dotyczących dobrych praktyk w zakresie ekspozycji zabezpieczonych hipotecznie), przygotowane przez Komisję Nadzoru Finansowego.
Obszerność pism banku
Z naszego doświadczenia wynika, że banki dążą do przedłużenia czasu trwania procesu i w swoich pismach często powołują argumenty, które w konkretnej sprawie nie mają istotnego znaczenia dla jej rozstrzygnięcia. Dodatkowo w odpowiedziach na pozew znaleźć można szereg wniosków dowodowych o przeprowadzenie dowodu z dokumentów prywatnych – opinii i analiz prawnych lub ekonomicznych, często sporządzanych na zlecenie banku, a co za tym idzie ich walor dowodowy w sprawie jest wysoce wątpliwy. Sąd musi się jednak uprzednio z takimi argumentami i wnioskami dowodowymi zapoznać, co w konsekwencji przyczynia się do przewłoki postępowania.
W obszernych, liczących zwykle od kilkudziesięciu do ponad stu stron (bez załączników!) pismach procesowych, banki powołują się na liczne analizy, procedury czy raporty, zgodnie z którymi uznanie umów frankowych za nieważne doprowadzi do kryzysu na rynku finansowym, kursy walut w stosowanych przez bank tabelach kursowych kształtowane były w sposób rynkowy i niezależny od banku, a ponadto banki w sposób należyty informowały kredytobiorców o istniejącym ryzyku kursowym.
W sytuacji opisanej powyżej rolą profesjonalnego pełnomocnika reprezentującego frankowicza jest takie pokierowanie przebiegiem procesu, aby poprzez przedstawienie w sposób syntetyczny stosownej kontrargumentacji, skupić uwagę sądu na zagadnieniach najważniejszych, przemawiających w sposób niepodważalny za uznaniem stosowanych przez bank klauzul za niedozwolone (abuzywne), a umowy frankowej za nieważną w całości, nie wdając się przy tym w irrelewantny dla wyniku sprawy dyskurs ze stroną przeciwną.
Świadkowie banku
Oprócz przedkładania do akt sprawy licznych dowodów w postaci dokumentowej, banki powołują również na świadków swoich pracowników, których przesłuchanie w sądzie trwa czasem nawet kilka godzin. Osoby te nie mają najczęściej żadnego związku z daną sprawą, nie uczestniczyły w podpisywaniu konkretnej umowy kredytowej i zwykle nie pracowały nawet w oddziału banku, w którym frankowicze wzięli kredyt. Osoby te w dużej mierze powielają argumentacje banków przedstawianą w pismach procesowych, opisują szczegółowo procedury obowiązujące w bankach w kontekście kształtowania tabel kursowych, zaś ich relacje są abstrakcyjne, schematyczne i opierające się na wewnętrznej dokumentacji banków (zwykle zalegającej już w aktach sprawy). Pracownicy ci zeznają zazwyczaj w dużej ilości tego typu spraw, więc są oni przygotowani do rozprawy i do ewentualnych pytań zadawanych przez pełnomocników frankowiczów.
Również i w tej materii niezwykle istotne jest aktywne działanie pełnomocnika reprezentującego kredytobiorców, który powinien wnosić, przytaczając odpowiednią argumentację, o pominięcie dowodu z przesłuchania takich świadków, gdyż dowód ten nie jest dla sprawy istotny.
Niewątpliwie o wiele istotniejsze są natomiast zeznania stron, czyli samych frankowiczów.
Każda sprawa frankowa jest inna
Pomimo pewnych cech wspólnych, które łączą wszystkie sprawy frankowe, każda z nich jest w gruncie rzeczy inna, a jej specyfika wymaga indywidualnego podejścia do tematu oraz gruntownego przygotowania do sprawy sądowej. Doświadczenie w prowadzeniu spraw frankowych z pewnością pomaga jednak w przewidywaniu strategii jaką bank zamierza zastosować w danej sprawie, co z kolei pozwala z odpowiednim wyprzedzeniem na przygotowanie stosownej kontrargumentacji.
Mając tę wiedzę jesteśmy w stanie stwierdzić, na co w danej sprawie położyć szczególny nacisk lub jakie argumenty mogą z dużą dozą prawdopodobieństwa przekonać sędziego do naszych racji, a które nie. Jest to o tyle istotne, że w naszej ocenie to nie ilość stron pozwu i dalszych pism procesowych decyduje o sukcesie, lecz ich jakość oraz poziom merytoryczny.
Podsumowując powyższe rozważania można z całą pewnością stwierdzić, że doświadczenie procesowe pełnomocnika oraz jego zaangażowanie w daną sprawę, w dalszym ciągu odgrywają bardzo dużą rolę w sprawach frankowych. Warto mieć to na uwadze dokonując wyboru kancelarii reprezentującej frankowicza w sporze z bankiem.
Jeśli masz wątpliwości co do treści swojej umowy lub rozważasz pozwanie banku skontaktuj się z nami, aby dowiedzieć się, jakie masz opcje.
Niniejszy wpis ma charakter jedynie informacyjny i nie stanowi porady prawnej.