W ostatnich dniach mieliśmy do czynienia z licznymi doniesieniami prasowymi dotyczącymi wygranej frankowiczów, którzy od niemal 10 lat prowadzą z mBankiem S.A. batalię sądową o odszkodowanie w związku ze stosowanymi przez ten bank we wzorach umów frankowych niedozwolonymi postanowieniami (klauzulami abuzywnymi) dotyczącymi zmiennego oprocentowania kwoty kredytu. Sprawa uległa nieoczekiwanemu zakończeniu na skutek cofnięcia wniesionej przez bank apelacji. Jakie znaczenie ma ten wyrok dla tych, którzy przystąpili do tzw. „Nabitych w mBank”? Czy wynik sprawy wpłynie również na sytuację pozostałych frankowiczów?

Na początek należy zaznaczyć, że ww. pozew zbiorowy nie dotyczył żądania unieważnienia umowy frankowej z uwagi na stosowanie przez bank we wzorach umów kredytowych mechanizmu waloryzacji kwoty kredytu kursem CHF, odesłania do tabel bankowych kursów wymiany walut, czy też spreadu. Postępowanie to nie dotyczyło więc tych elementów umowy waloryzowanej kursem CHF, które obecnie kwestionowane są przez większość frankowiczów na drodze sądowej.

W pozwie wytoczonym przez reprezentanta frankowiczów, tj. Rzecznika Konsumentów w Warszawie, domagali się oni bowiem ustalenia „że pozwany (…) ponosi odpowiedzialność odszkodowawczą wobec kredytobiorców (…) z (tytułu – przyp. red.) nienależytego wykonywania przez Bank zawartych z tymi konsumentami umów kredytowych, polegającego na pobieraniu przez Bank od kredytobiorców wyższych kwot oprocentowania kredytu niż gdyby wykonywano je w sposób należyty, co doprowadziło do powstania szkody u każdego z kredytobiorców” (źródło: uzasadnienie wyroku Sądu Najwyższego z dnia 14 maja 2015 r., sygn. akt:  II CSK 768/14).

Rzecznik Konsumentów wskazywał w uzasadnieniu pozwu, że pozwany zawarł we wszystkich umowach nim objętych postanowienia dotyczące zmiennego oprocentowania kredytu o następującej treści: „zmiana wysokości oprocentowania kredytu może nastąpić w przypadku zmiany stopy referencyjnej określonej dla danej waluty oraz zmiany parametrów finansowych rynku pieniężnego i kapitałowego w kraju (lub krajów zrzeszonych w UE), którego waluta jest podstawą waloryzacji” (źródło: jak wyżej).

W rezultacie powyższego oraz działań podejmowanych przez bank w toku wykonania umów kredytowych, dochodziło do sytuacji, w których w przypadku wzrostu wskaźnika LIBOR 3M bank zwiększał oprocentowanie kwoty kredyty, gdy jednak ulegał on obniżeniu, oprocentowanie pozostawało bez zmian.

W toku postępowania zarówno Sąd Okręgowy, jak i Sąd Apelacyjny, przyznali rację frankowiczom uznając w pełni odpowiedzialność odszkodowawczą pozwanego banku w zakresie szkody, jaką ci ponieśli w związku z ww. praktykami banku. Sprawa trafiła nawet do Sądu Najwyższego, który choć co do zasady przyznał w znacznej mierze rację frankowiczom (oddalając zdecydowaną większość zarzutów podniesionych przez bank w skardze kasacyjnej), to z uwagi na częściową wadliwość uzasadnienia wyroków sądów obu instancji, uchylił wyrok Sądu Apelacyjnego i przekazał mu sprawę do ponownego rozpoznania.

Głównym powodem uchylenia ww. orzeczenia była okoliczność, iż zdaniem SN, „Nie można łączyć powstania odpowiedzialności kontraktowej jedynie z tym, że pozwany Bank pobierał od kredytobiorców odsetki o zmiennej stopie kredytowej”, nawet jeżeli słusznie zostało ustalone w toku postępowania, że stosowana przez bank we wzorcach umownych klauzula zmiennego oprocentowania stanowiła klauzulę niedozwoloną (abuzywną). Innymi słowy Sąd Okręgowy i Sąd Apelacyjny miały obowiązek zbadać, w jaki sposób bank realizował umowę (dokonywał zmiany oprocentowania), gdyż samo tylko pobieranie zmiennego oprocentowania nie jest równoznaczne z nienależytym wykonaniem umowy oraz nie rodzi automatycznie odpowiedzialności kontraktowej pozwanego banku.

Jak więc widać powyższa sprawa ma niewiele wspólnego z większością spraw frankowych kierowanych obecnie do sądów, opartych w głównej mierze o zarzut jej nieważności, z uwagi na stosowane przez bank mechanizmy waloryzacji kwoty kredytu i rat kapitałowo-odsetkowych kursem waluty obcej.

Niezależnie od powyższego zasadne wydaje się założenie, iż działanie banku w przedmiotowej sprawie, polegające na cofnięciu wniesionej apelacji, było raczej przejawem długoterminowej strategii banku w sporze z frankowiczami, aniżeli zmianą dotychczasowego stanowiska i pierwszym przejawem woli ugodowego zakończenia sporów z frankowiczami.

Należy bowiem zwrócić uwagę, że od wytoczenia w analizowanej sprawie powództwa minęło wiele lat (rok 2010), w trakcie których doszło do niemal całkowitego zredefiniowania spojrzenia na problematykę kredytów frankowych w orzecznictwie zarówno sądów polskich, jak i Trybunału Sprawiedliwości UE (TSUE). Coraz częściej zapadają korzystne dla frankowiczów wyroki, uznające zawierane przez nich umowy za nieważne w całości. Tytułem przypomnienia warto wskazać tutaj chociażby przełomowy wyrok Sądu Najwyższego z grudnia ub.r., czy zapadłe 2 miesiące wcześniej orzeczenie TSUE w sprawie Państwa Dziubaków. Bank zdawał sobie przy tym sprawę, że rozpoznając ponownie sprawę Sąd Apelacyjny może dojść do wniosku, że umowa była nieważna w całości. Nie ze względu na stosowane w niej przez bank klauzule abuzywne dotyczące zmiennego oprocentowania, lecz również z uwagi na inkorporowane do niej postanowienia dotyczące waloryzacji kwoty kredytu kursem CHF, kwestionowane obecnie w sprawach frankowych. Przegrana przed Sądem Apelacyjnym niosłaby zaś ze sobą daleko idące konsekwencje – nie tylko w wymiarze finansowym, ale i wizerunkowym. Należy więc przypuszczać, że bankowi specjaliści zajmujący się szacowaniem ryzyka, doszli po prostu do wniosku, że „mniejszym złem” będzie cofnięcie apelacji i odpowiednie rozliczenie z kredytobiorcami nadpłaconych, w związku ze zmianą oprocentowania, rat kapitałowo-odsetkowych.

Wydaje się również, że bank wykorzysta prawomocny wyrok Sądu Okręgowego w stosunku do tych frankowiczów, którzy zdecydują się na wytoczenie nowej sprawy o unieważnienie umowy, z uwagi na zawarte w niej niedozwolone klauzule waloryzacyjne, odesłania do tabel kursowych i stosowany przez bank spread, powołując się m. in. na tzw. rozszerzoną prawomocność zapadłego już w sprawie orzeczenia, wskazując jako podstawę prawną art. 365 § 1 Kodeksu postępowania cywilnego. Przepis ten stanowi, że orzeczenie prawomocne wiąże nie tylko strony oraz sąd, który je wydał, ale również inne sądy. Bank może więc twierdzić, że skoro Sąd Okręgowy uznał, że umowa jest ważna (przesądzając jedynie o abuzywnym charakterze niektórych jej postanowień), to w sprawie mamy tak naprawdę do czynienia z powagą rzeczy osądzonej (tzw. res iudicata).

Podkreślenia wymaga jednak fakt, że w większości swych orzeczeń SN stoi na zdecydowanym stanowisku, zgodnie z którym sąd rozpoznający daną sprawę nie jest związany ustaleniami faktycznymi i poglądami prawnymi wyrażonymi w uzasadnieniu zapadłego już orzeczenia. Niemniej jednak są od tej zasady pewne wyjątki, na których bank zapewne będzie próbował się opierać, żądając odrzucenia wniesionych przeciwko niemu przez frankowiczów pozwów.

Jeśli masz wątpliwości co do treści swojej umowy lub rozważasz pozwanie banku skontaktuj się z nami, aby dowiedzieć się, jakie masz opcje.
Niniejszy wpis ma charakter jedynie informacyjny i nie stanowi porady prawnej.